Moja Mama miała teczkę, w której gromadziła przepisy kulinarne, wycinane lub wydzierane z gazet, przepisywane na skrawkach papieru, paragonach, chusteczkach... Ta teczka była dla mnie magiczna, jako dziecko godzinami mogłam przerzucać poplamione wycinki, z nabożeństwem odczytując egzotyczne nazwy (rumsztyk, profiterolki, keks) i ingrediencje, o których dostępności w czasach mojego dzieciństwa można było jedynie pomarzyć. Pierwsze ciasteczka upiekłam w wieku około 6 lat. Nie były triumfem myśli gastronomicznej, gdyż wzbudziły entuzjazm jedynie u kur i to one je skonsumowały. Jednak ziarno pasji zostało posiane...