Trzy lata temu, dzięki uprzejmości moich wspaniałych przyjaciół Moniki i Mariusza miałam okazję zobaczyć Edynburg.
Szkocja nieco mnie zaskoczyła pogodowo, jechałam tam w połowie sierpnia i temperatura 8 stopni C rozminęła się z zawartością mojej walizki 🙂 Ale co tam :), ubrałam się "na cebulkę" i pod ołowianym niebem, w potokach deszczu ruszyłam na podbój szkockiej stolicy. Nawet w tak niesprzyjających okolicznościach przyrody nie można było nie zauważyć urody i charakteru Edynburga. Górujący nad miastem zamek, monumentalny wygasły wulkan Arthur's Seat, wzruszający pomnik Bobby'ego, małego teriera, który 14 lat warował przy grobie swojego pana, Johna Gray'a, poległego na służbie policjanta, rozsławiona przez Dana Browna kaplica w niedalekim Rosslyn... koniecznie muszę kiedyś wrócić do Ediego 🙂
Pomnik Bobby'ego, jego nagrobek na cmentarzu Greyfriars (pochowano go w obrębie cmentarza, choć nie przy grobie jego pana). Do dziś dzieci zostawiają przy nim zabawki...
Cmentarz Greyfriars (podobno grasuje na nim wampir, ale chyba akurat skrył się w krypcie przed deszczem 😉 )
Einburgh Castle - wspaniała, choć posępna twierdza strzegąca miasta
cmentarzyk psów żołnierzy służących na Zamku
Edynburg z perspektywy Zamku
Rakieta, czyli pomnik sir Waltera Scotta
Hollyrood - oficjalna siedziba królowej w Edynburgu
Ruiny opactwa Hollyrood w ogrodach pałacowych
Kaplica w Rosslyn (kilka minut samochodem od Edynburga)